sobota, 31 stycznia 2015

- six -


Fire
Jeszcze nigdy mój sen nie był tak realistyczny. Domek na Hawajach, wszędzie palmy, wielometrowy basen… Lecz i tak najlepszą rzeczą, a raczej osobą, była moja pokojówka - Angelina Jolie.
Moje piękne marzenia o Hawajach przerwał huk.
Natychmiast się obudziłam i zaczęłam nadsłuchiwać.
Trzask.
Wystraszona zerwałam się z łóżka i najciszej jak mogłam wyszłam z pokoju. Matczyna część mnie postanowiła zerknąć do bliźniaczek, aby sprawdzić, czy nic im nie jest. Uchyliłam delikatnie drzwi do ich pokoju, który był tuż obok, lecz na szczęście smacznie spały.
Krokiem myszy zeszłam po schodach i na palcach pobiegłam do kuchni, biorąc z otwartej zmywarki patelnię. Nie śmiejcie się, to najlepsza broń i chyba jedyna, którą umiem się posługiwać (robię niesamowite naleśniki).
Skrzyp.
To podłoga. Teraz byłam pewna, że ktoś chodzi po domu!
Sięgnęłam szybko po widelec i rzuciłam w kierunku dźwięku. Dzięki Bogu, że oglądnęłam cały sezon CSI: Miami. Usłyszałam następne kroki.
Ha, mam cię, złodzieju!
Trzymałam kurczowo trzonek patelni i chowając się co jakiś czas za meblami, podeszłam niedaleko do drzwi łazienki, gdzie widziałam sylwetkę mężczyzny.
JEZUSIE CHRYSTUSIE, PÓJDĘ DO KOŚCIOŁA W NIEDZIELĘ, ALE BROŃ MNIE!
— Kimkolwiek jesteś, wychodź stamtąd — powiedziałam pewnym siebie głosem i ruszyłam dwa kroki naprzód.
Nagle poczułam męską, szorstką dłoń na moich ustach i z przerażenia otworzyłam szeroko oczy. Nie zastanawiając się za wiele, z całej siły uderzyłam w jego głowę patelnią.
— Kurwa Fire, to ja! — krzyknął szeptem włamywacz, trzymając się mocno za głowę i zapalając światło.
— Justin? — szepnęłam zdziwiona.
Może jednak za dużo CSI.
— Tak! Jezu, przez ciebie będę miał wielkiego guza na głowie! — odparł zdenerwowany, głaszcząc swoją czaszkę.
— To nie moja wina, że chodzisz do domu po… — Szybko zerknęłam na zegarek. — Drugiej w nocy! Czego szukałeś?
— Nie mogłem spać, więc chciałem pogadać z chłopakami, ale zastałem tylko Matta, a nigdzie nie ma Graya. Postanowiłem go poszukać. — Wzruszył ramionami, jakby to było normalne.
— O drugiej w nocy? Jesteś chory. Z tego co wiem, Gray jest dorosły i…
Przerwało mi otwarcie się drzwi od łazienki, niedaleko których staliśmy. Serce podskoczyło mi do gardła, a Bieber przyjął pozę bojową.
Cóż, niepotrzebnie.
Z pomieszczenia wyszedł zadowolony Edward.
— Usłyszałem, że gadacie o mnie. Fire, lepiej mu uwierz. Mój kutas naprawdę ma 20 centymetrów, mierzyłem. — Poruszył znacząco brwiami, na co oboje się skrzywiliśmy. — A teraz, jeśli pozwolicie, wracam spać. Mój pęcherz jest w końcu pusty.
I poszedł, tak po prostu.
Co za dziwny człowiek.
Spojrzałam oskarżycielsko na Justina.
— Proszę, twoja zguba postanowiła się wysikać.
— Hej, nie patrz tak na mnie, naprawdę się bałem, że uciekł. To Gray. On jest w stanie zrobić wszystko — westchnął, przeczesując włosy.
— Skoro się znalazł, myślę, że oboje możemy wracać do łóżek — stwierdziłam, po czym obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę schodów.
— Właściwie to myślałem, że skoro oboje już nie śpimy, to moglibyśmy pójść na imprezę. Wrócimy przed siódmą — zaproponował, opierając się o ścianę. Był wyluzowany.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
— Nie mam zamiaru iść na żadną imprezę, ani teraz, ani później. Wbij to sobie do łba, Justin. Nie jestem imprezową laską — powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Pomimo ciemności, która panowała wokół widziałam jego brązowe tęczówki. — A teraz dobranoc. Ty też idź spać.
Ruszyłam na górę i jedyną rzeczą o której myślałam był dobry, mocny i długi sen.
Na szczęście go dostałam.

Justin
Obudziłem się grubo po dwunastej. Stwierdziłem, że Sapphire na pewno już wstała i krząta się po domu, dlatego szybko ubrałem spodnie i wyszedłem z pokoju gościnnego.
Cóż, nawet najlepsi się mylą.
W salonie i w kuchni nie było nikogo prócz mnie. Nawet Matt i Gray zniknęli.
Stałem po środku wielkiego domu i nie mogłem się zdecydować, co ze sobą zrobić. Podpowiedział mi mój brzuch. Szybkim krokiem ruszyłem do lodówki i wyciągnąłem keczup, a z chlebaka wyciągnąłem chleb tostowy. Toster stał na widoku, więc włożyłem do  niego kromki chleba, a kiedy wyskakiwały ze sprzętu, rysowałem na nich wzorki keczupem, by zaraz potem je zjeść.
Mniam!
Po moim pełnowartościowym śniadaniu włączyłem TV i włączyłem HBO. Od kilku minut lecieli Szybcy i wściekli 6, dlatego w skupieniu oglądnąłem cały film, co z tego, że po raz przynajmniej siódmy.
Kiedy film się skończył, była już czternasta, a Fire nadal nie zeszła na dół. Oglądnąłem więc jakiś cholernie nudny program na Animal Planet o lwach.
Dobra, może nie był taki nudny.
Skakałem po programach telewizyjnych aż natknąłem się na Disney Channel, na którym akurat leciała moja ulubiona bajka - Król Lew.
Lwów nigdy dość.
Tak bardzo wciągnąłem się w bajkę, że nie usłyszałem kroków Fire, która akurat zeszła na dół i wyglądała zajebiście w o wiele za dużej koszulce z logiem NY Knicks.
— Ooo, czyżby Justinek oglądał bajeczki dla dzieci? — pisnęła jak podekscytowana jedenastolatka. — To słodkie!
— Zamknij się — mruknąłem zażenowany. — Pilot się zaciął i tyle.
— Mhm, jasne — przeciągnęła, chichocząc do siebie.
Przewróciłem oczami. Bajki nie mają ograniczenia wiekowego.
— Wiesz gdzie jest Matt, albo Gray? — spytałem, kiedy wokół nas uniosła się niezręczna cisza.
— Mhm — mruknęła.
Mhm tak, czy, mhm, nie?
— Mhm tak. — Zirytowana przewróciła oczami. — Są u Florence.
— Po co?
— Nie wiem. Ale widzę, że zjedli tutaj śniadanie, bo nie ma prawie całego chleba tostowego. Super — odparła z sarkazmem.
Poczułem się głupio, przecież ja to zjadłem. Ale ona nie musi o tym wiedzieć.
— Ta, wiesz, Matt lubi dobrze zjeść — odrzekłem i zaśmiałem się nerwowo.
— Właśnie widzę.
W domu znowu zapanowała nieprzyjemna cisza. Słyszałem jedynie dźwięk tostów, kiedy wyskakiwały z tostera.
— Wiesz, że jeśli chcesz, możesz pójść do Flo i posiedzieć razem z chłopakami, a nie męczyć się ze mną? — przerwała, na szczęście ciszę.
Wtedy do domu wparowali nikt inny jak Gray i Matt, śmiejąc się na cały głos i wyzywając się żartobliwie.
— Chyba już nie muszę — zaśmiałem się i uradowałem, kiedy Fire zrobiła to samo.
— Siema! — krzyknął zadowolony Edward i pocałował pannę O’Neill w policzek.
Kurwa, Gray, zaraz ci wpierdolę.
— Justin, stary, świetnie dziś wyglądasz! — odparł i usiadł przy barku naprzeciwko dziewczyny.
— Coś ty taki zadowolony? — zapytała zdziwiona.
— Florence… Kurwa, jest niesamowita! Jedziemy dzisiaj na imprezę do Hampton*, na którą ją zaprosiłem i się zgodziła, Jezu, jest boska. Jedziesz z nami?
— Ja nie mam zamiaru, nie wiem, jak Justin. — Wzruszyła ramionami.
— Florence ostrzegła, że tak będzie. Stwierdziła, że jesteś nudziarą — zaśmiał się Dick. — W sumie ma rację.
Rzuciła nożem, którym właśnie smarowała tosty o blat i podeszła do niego.
— Nie będziesz mi mówił, że jestem nudziarą, bo nią nie jestem. Nie chodzę na imprezy, bo gdy ostatni raz, rok temu, byłam na takiej w Atlancie dosypano mi coś do drinka i zgwałcono, rozumiesz?! I właśnie to jest powód, dla którego nie mam zamiaru tam jechać, zjadaczu kurwa chleba tostowego! — krzyknęła i wbiegła w górę po schodach.
O kurwa mać!

Fire
Czułam się jak gówno. Nikt oprócz mojej cioci nie wiedział o tamtym zdarzeniu. Byłam upokorzona, straciłam moje dziewictwo w jakimś zadupiu, nie wiem z kim i nie wiem kiedy. Jasne, mogłam powiedzieć o tym Florence, ale nie potrzebowałam od niej więcej współczucia. I tak miałam w tym pakiet VIP.
Ocknęłam się w szpitalu. Ponoć znalazł mnie jakiś chłopak i szybko zadzwonił tam, gdzie trzeba. Nigdy nie byłam w stanie mu podziękować, ale myślę, że dobrze wie, iż jestem mu wdzięczna.
Opadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Byłam jednym wielkim nieszczęściem, a teraz w bonusie miałam gangsterów w domu, którzy niewiadomo co sprowadzą na mnie i moją rodzinę. Aha, jeden z nich to mój brat.
Nie przestałam nawet wtedy, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju.
— Fire, spokojnie — usłyszałam kojący głos Justina.
— Idź stąd — wymruczałam w poduszkę. — Nie chcę z nikim rozmawiać.
— Więc nie rozmawiaj. Po prostu tu posiedzę, gdyby jednak zachciało ci się mówić — odparł.
Kiedy zapas łez skończył się, poczułam się przytłoczona. Musiałam o tym komuś opowiedzieć. Usiadłam na łóżku i zaczęłam mówić:
— Nawet nie wiem kiedy. Siedziałam przy barku i rozmawiałam z Florence, kiedy zadzwonił jej ówczesny chłopak więc wyszła porozmawiać. Wypiłam drinka do końca i nic więcej nie pamiętam. Mówiono mi, że znalazł mnie nieprzytomną jakiś chłopak i zadzwonił na pogotowie. Nawet nie zdążyłam mu podziękować za to, że uratował moje życie — zaszlochałam.
— Podziękowania przyjęte — powiedział i pogłaskał mnie dłonią po kręgosłupie.
— Co? — szepnęłam i poczułam, że moje oczy pieką niemiłosiernie.
— Mówię, że przyjmuję podziękowania. — Delikatnie uniósł kąciki ust do góry.
Osłupiałam.
— To nie mogłeś być ty — stwierdziłam zdezorientowana.
— Miałaś na sobie czerwoną sukienkę w białe grochy i białe, wysokie szpilki.
— Kurwa, to naprawdę byłeś ty.
Zszokowana popatrzyłam na niego. Cholera, to wyglądało jak jakieś przeznaczenie.
— Dziękuję — mruknęłam szeptem i zaczęłam delikatnie łkać. — Za to, że uratowałeś mi życie.
Przytulił mnie i kojąco jeździł dłonią po moich plecach, po czym szepnął mi do ucha:
— Ty też uratowałaś mi życie. Myślę, że jesteśmy kwita.
Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę w komfortowej tym razem ciszy, dopóki nie zapytałam:
— O której jest ta impreza?
— O dziewiętnastej, ale zbierają się do Florence przed osiemnastą. Muszą jeszcze dojechać do Hampton. Ale nie jadę, zostaję z tobą.
— Wiesz, że nie musisz — uświadomiłam go.
— Wiem, ale chcę zostać. — Uśmiechnął się.
Boże, kocham… jego uśmiech. Tak, tylko jego uśmiech.
Zerknęłam na zegarek. Dochodziła siedemnasta.
— Możesz mnie na chwilę zostawić samą? — poprosiłam, wyplątując się z jego objęć.
— Pewnie. Jakby co, to wołaj — doradził i wyszedł z pokoju.
Dobra, Fire, masz godzinę. Do dzieła!

Justin
Byłem w trakcie tłumaczenia Mattowi, o co chodziło Fire ze zjadaczem kurwa chleba tostowego, kiedy usłyszałem obijanie się obcasów o schody. Spojrzałem w tamtą stronę, a moja szczęka opadła.
Na schodach stała Fire ubrana w obcisłą małą czarną z głębokim dekoltem i złotym zamkiem na całą długość sukienki z przodu. Bardzo dobrze podkreślała jej kształty, a na nogach miała złote, mieniące się szpilki. Jej usta zdobiła krwawo-czerwona szminka, oczy podkreśliła eye-linerem.
— Z tego co wiem, za dziesięć minut mamy być u Flo. Justin, ubierz się jakoś przyzwoicie. Idziemy na imprezę — powiedziała z zadziornym uśmiechem.
Nie protestowałem ani chwilę.

*Hampton - miasto w USA w stanie Georgia (gdzie dzieje się akcja), położone niedaleko stolicy stanu Atlanty.

***
Od autorki: Przepraszam za tak długą nieobecność! Naprawimy to, obiecuję!:)
Dajcie znać, co sądzicie o rozdziale!
Przy okazji wpadajcie na moje nowe fan-fiction o całkiem innej fabule: www.livenotsurvive-jbff.blogspot.com i zostawcie coś po sobie. :)

Do następnego xx

13 komentarzy:

  1. Super opowiastka

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdzial jak zawsze <3 Warto bylo czekac.I mam jeszcze pytanie:czy pojawi sie rozdzial na http://whenever-jbff.blogspot.com/?m=1 ?

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* no nie wierzę, tak szybko to wszystko się dziej. I, że Fire się otworzyła przed Justinem. Są tacy słodcy!


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no ... Zakochała się w tym opowiadaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział !! Czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham kiedy nn ?

    OdpowiedzUsuń
  7. O jezusiu świetne opowiadanie! <3 Jeżeli chciałabyś zwiastun do swojego bloga skontaktuj sie ze mną, chętnie go dla ciebie zrobie! :* / @sexyblondiejb

    OdpowiedzUsuń
  8. zakochałam się w tym rozdziale
    zapraszam do mnie
    martynapk,blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Za ile nowy ???? Minęło już pół miesiąca ??!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nowy?!
    Nie mogę się doczekać!
    Uwielbiam to!
    Jesteś booska!
    Dodawaj szybko!
    I daj jakąś scenę z Patrick iem
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  11. Półtora miesiąca i nic :/ kiedy nowy kochanie ??

    OdpowiedzUsuń
  12. Prawie 3 miesiace.... Dałaś juz sobie spokój z tym blogiem, czy coś? Nie chcę Cię osądzać albo się narzucać, ale napisz chociaż notkę o tym za ile będzie albo czy go zawiesiłaś.

    OdpowiedzUsuń