Fire
Nie
wierzyłam własnym oczom. Byłam pewna, że zobaczyłam mojego brata. Nie
pomyliłabym go z nikim innym.
Nadmiar
emocji - pocałunki Justina, powrót Patricka spowodowały nagły ból głowy, a
potem - bum! - ciemność.
Obudziłam
się w szpitalu, obok na krześle siedział Justin, który obecnie spał z głową na
moim łóżku, a za szybą widziałam Patricka i kilku chłopaków, których spotkałam
wczoraj u mnie w domu. Wyglądali jak kryminaliści, nie żartuję.
Mrugnęłam
kilka razy, aż w końcu odzyskałam ostrość wzroku. Przede mną leżała jakaś
dziewczyna, blondynka - dość ładna, gdyby ktoś pytał - i nieprzerywalnie
patrzyła się na Justina. Przewróciłam oczami. Okej, jest przystojny, ale żeby
aż tak?
Nie wiedziałam,
jak się tam znalazłam i dlaczego, postanowiłam więc dowiedzieć się tego jak
najszybciej.
-
Justin - szepnęłam. Nie zareagował. - Justin! - powiedziałam, już głośniej.
Usłyszałam
jedynie mruknięcie.
- Ojej,
ma na imię Justin? Bardzo ładne imię - odparła blondynka leżąca w łóżku przede
mną.
- Ta -
mruknęłam, chcąc ją szybko spławić. - Justin, obudź się!
Jak na
zawołanie otworzył swoje oczy. Wyglądał naprawdę słodko z nieułożoną grzywką, zaspanymi i jeszcze
zaszklonymi oczami, a także z lekkim uśmiechem na ustach.
-
Obudziłaś się - stwierdził. - W końcu!
- W
końcu?
- No,
byłaś nieprzytomna przez osiemnaście godzin. Nie rób tego więcej, bo nie będę
biegł z tobą na rękach do szpitala ponownie! - ostrzegł.
Chyba nie jestem aż taka ciężka.
Widząc
moją minę, postanowił bardziej wytłumaczyć mi sytuację.
- No
cóż, zemdlałaś w trakcie… Sama wiesz czego - zaśmiał się. Tego nie zapomniałam. - Uderzyłaś się o kant blatu, krew zaczęła
lecieć ci z głowy, Rick zaczął panikować, ja też, a dobrze wiesz, że raczej taksówki
od tak nie mogłem zamówić, więc po prostu wziąłem cię na ręce i wybiegłem z
domu kierując się do szpitala - wytłumaczył. - Czuję się teraz jak bohater.
- OŁ.
EM. GIE. To takie słodkie! - pisnęła blondyna. Ile ona ma lat? Wygląda na starszą ode mnie, a zachowuje się jak jakaś
trzynastolatka.
Justin
chyba chciał mnie zdenerwować, bo mrugnął do niej i powiedział:
- Cóż,
dla odpowiedniej dziewczyny zrobiłbym wszystko.
Laska
zaczęła hiperwentylować.
Zazdrość
zaczęła mi doskwierać, sama nie wiem skąd się wzięła. Szczególnie, kiedy chodzi
o Justina. Postanowiłam wykorzystać sytuację, kiedy dziewczyna zaczęła gadać o
ideale chłopaka i pochyliłam się nad Justinem składając na jego ustach
delikatny pocałunek. Chłopak zaskoczony moim gestem złapał moją brodę między
kciuk, a palec wskazujący i pocałował mnie ponownie, z trochę większą siłą.
Odsunęłam
się i kontem oka spojrzałam na dziewczynę, która przestała mówić.
- Idę
do łazienki - oświadczyła, jakby kogokolwiek w tej sali to interesowało.
- I nie
wracaj, kurwa! - krzyknęłam za nią, kiedy ta zrobiła przerażoną minę i
przyśpieszyła kroku. - Wścibska suka - syknęłam do siebie.
- Uuu,
zazdrość cię zżera, kotku - skomentował Bieber.
-
Chciałbyś.
- Nie
zaprzeczę.
Przewróciłam
oczami na jego sprośną uwagę i chciałam ją jakoś skomentować, kiedy do Sali
wszedł mój brat.
Patrick.
Patrick
Emanuel Clancy O’Neill.
Mój
brat.
Justin
Wciąż
nie wierzyłem w to, że Rick, nasz Rick, który
ponoć miał na imię Richard i pochodził skądś z Alaski jest bratem Fire. Gdyby
się uprzeć, to mieli taki sam kolor oczu i bardzo podobne nosy, ale w naszych
oczach był kimś innym. Przyłączył się do gangu nie wiedząc, jak wielkie
niebezpieczeństwo ściąga na nas. Osoby trzecie nie mają prawa wiedzieć o
istnieniu The Irreplaceable, nie
tyczy się to tylko naszej społeczności.
Przynajmniej
już wiedziałem, skąd znałem nazwisko O’Neill. Gray wołał tak dość często, jako
jedyny poznał prawdziwą tożsamość Patricka aka Ricka. Co za szczęście, że
podałem się za narzeczonego Fire i mogłem zostać z nią w sali i nie musiałem
słuchać wyzywania obu chłopaków przez Ronana czy Matta.
Kiedy
wszedł do pomieszczenia, w którym znajdowała się Sapphire, nie wiedziałem,
czego oczekiwał. Że rzuci mu się w ramiona? Czy może zacznie płakać ze
szczęścia, bo go widzi? Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziewczyna go
nienawidzi. Zostawił ją. Opuścił, kiedy najbardziej go potrzebowała. Teraz,
kiedy już wiedziałem kim jest, sam czułem do niego coś innego niż sympatię. Czułem
zawód. Nie tylko przez to, że oszukiwał nas w sprawie swojej tożsamości, ale
także dlatego, że opuścił rodzinę dla gangu. Gdybym ja miał do kogo wracać,
nigdy nie wybrałbym takiej drogi życia.
- Wyjdź
stąd - odezwała się Fire. - Nie chcę cię widzieć, Patrick. Po prostu wyjdź.
Wydał
się zdziwiony. Suprajs madafaka.
- Fire,
ja tylko chciałem…
- Nie
obchodzi mnie do kurwy nędzy co chciałeś! Masz stąd wyjść! - krzyknęła,
rzucając w swojego brata krwiożerczy wzrok. - Póki co nie jestem gotowa na
rozmowę z tobą.
Pokiwał
głową i wyszedł, mijając się w drzwiach z lekarzem. Był to młody brunet,
zapewne jeszcze stażysta, który dość zaniepokojonym wzrokiem patrzył się na
mnie. Szeroki w barach, węższy w talii. Haha,
ciota.
- Dzień
dobry.
Nie
odpowiedziałem, natomiast Fire od razu odpowiedziała tym samym i uśmiechnęła
się promiennie.
Zaraz,
nie leci na niego, prawda?
-
Jestem zmuszony prosić pana o wyjście z tej sali na chwilę - powiedział,
uśmiechając się delikatnie.
- A ja
jestem zmuszony odmówić. Nie zostawię mojej narzeczonej samej.
Szatynka
posłała mi zdziwione spojrzenie mówiące ”O czym ty mówisz?”, a ja
odpowiedziałem jej „Trzymaj się planu, wytłumaczę ci później”. Przynajmniej
miałem nadzieję, że tak to zrozumiała.
Lekarz
popatrzył się na O’Neill wzrokiem, którym jakby chciał potwierdzić, że jest
moją narzeczoną i zaczął przypatrywać się jej rękom. Szukał pierścionka.
- Nie,
okej, niech pan mówi przy nim - zdecydowała w końcu.
- Cóż,
wedle pani woli. Musimy niestety zatrzymać panią na trochę dłuższy okres czasu
w szpitalu…
-
Dlaczego?! Co się dzieje?! - przerwałem, niepokojąc się.
Kurwa,
niepokoję się o Fire.
-
Proszę dać mi skończyć - wysyczał przez zęby. - Ma pani obrzęk czaszki, musimy
zobaczyć, czy szwy są na tyle wytrzymałe aby wypuścić panią do domu, czy
jeszcze dziś się zerwą.
-
Gościu, macie jej założyć takie szwy, żeby trzymały cały czas, a nie takie,
które się zerwą! Co to za szpital, w którym nie jesteście pewni czy dobrze
wykonujecie swoją robotę?! - zdenerwowałem się, przebierając swoimi dłońmi w
moich włosach.
-
Dopilnuję w takim razie, aby pańska narzeczona wyszła już dziś wieczorem z
naszej kliniki - odezwał się ponuro.
-
Dziękuję! - krzyknęła za nim Sapphire, kiedy wychodził.
Przewróciłem
oczami.
- Ciota
i tyle.
-
Mówisz tak tylko dlatego, że jest przystojny, mój narzeczony - popatrzyła na
mnie wzrokiem pragnącym wyjaśnień.
-
Powiedziałem to tylko po to, bym mógł tu z tobą zostać. Ja albo Rick, wybieraj
skarbie, wiem, że wybierzesz mnie - odparłem pewny siebie.
-
Patrick - syknęła przez zęby. - Ma na imię Patrick.
Wiedziałem,
że to dla niej czuły temat więc po prostu pokiwałem głową. Chciałem przedstawić
jej pozostałych członków ekipy, kiedy do środka wparowały dwie nastolatki.
Fire
-
Jezusie Chrystusie, Sapphire! - pisnęła Cassidy, biegnąc do mnie. Od razu
wzięłam ją w ramiona. - Cholera jasna, tak bardzo się o ciebie bałam!
- Ja
też! - Cassandra dołączyła się do uścisku. - Nigdy więcej nie całuj się na
blacie bo źle się to kończy!
Zaczerwieniłam
się i spojrzałam kontem oka na Justina, który wydawał się zadowolony z
wczorajszego wieczoru. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, bo był to
najlepszy pocałunek w całym moim życiu.
- Kim
są ci ludzie siedzący na zewnątrz? - spytała Idy, odrywając się ode mnie.
-
Koledzy Justina - odparłam krótko.
-
Fajnych masz kolegów, Bob - dodała blondynka. - Wyglądają jak kryminaliści!
- Bo
nimi są - zgasił ją Bieber. Uciszyłam go złowrogim spojrzeniem.
-
Możecie wyjść na zewnątrz? Muszę porozmawiać z Justinem - powiedziałam, kiedy
Dra zdała sobie sprawę z tego, że siedzi tam Patrick i wskazywała na niego
palcem. - Możecie w tym czasie pogadać lub cokolwiek z Patrickiem.
Wybiegły
i rzuciły mu się na szyję, a on zaskoczony na początku nie zareagował, później
przytulił obie. Oczy miał zaszklone. Stwierdziłam, że to pierwszy raz od wielu
lat kiedy zaznał, jak smakuje miłość.
- No
więc… - zaczął Justin - o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Nie
możecie tutaj długo zostać. Narażacie mnie i moją rodzinę na niebezpieczeństwo.
-
Wyjedziemy, kiedy tylko będziemy mogli. Chwilowo będziesz musiała nas
przetrzymać u siebie w domu - stwierdził.
- Nie
mam tylu łóżek - prychnęłam.
- Jakoś
damy radę, maleńka - zaśmiał się. - Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to
bezpieczne, uwierz, dla nas też, ale cholera, naprawdę nie mamy innego wyboru.
Poszlibyśmy nawet spać do hotelu, bo kasa nie jest dla nas problemem, ale jeśli
ktokolwiek zna nasz rysopis - pracownik, nawet ktoś, kto po prostu chwilowo tam
wszedł - na pewno doniósłby na nas i wylądowalibyśmy w więzieniu. A tego nie
chcemy - zakończył, machając głową w lewo i w prawo, mówiąc tonem, którym mówi
się do małego dziecka.
- Nie
jestem głupia, Justin. Nie wydałabym własnego brata - odparłam twardo, patrząc
jak uśmiecha się do moich, naszych, kuzynek.
Dlaczego
moje życie musi być takie trudne? Nawet szczęście potrafi przysporzyć mi ból.
Justin
Lekarze
wypuścili Fire po godzinie dwudziestej, kiedy to zaczęło już się ściemniać.
Fire nie zmyślała - u niej w domu naprawdę nie było zbyt wiele miejsc do
spania, a bądź co bądź doszło aż pięciu potężnych chłopaków. Problem rozwiązała
przyjaciółka O’Neill - Florence, o ile dobrze pamiętam, i postanowiła zabrać
paru z nas do siebie. Kogo? To zależało jedynie od Fire.
W domu
przy Cherry Avenue 335 panowała dość niefortunna atmosfera. Wszyscy usiedliśmy
w salonie, a dowodzenie przejęła Cassidy, jej siostra bliźniaczka natomiast
wszystko notowała.
- No
dobra, kryminaliści - powiedziała z uśmiechem blondynka. - Ponieważ jeszcze się
nie znamy, wypadałoby abyście się przedstawili.
Przeraziłem
się. Co ona sobie myśli? Że będę jak ta ciota opowiadał jej mój życiorys?
-
Wypada Patrick i ty, Bob - zwróciła się do mnie. Jezu Chryste ratuj, bo zaraz powiem coś, czego później będę żałował. -
No więc… Może zaczniemy od pana, który jest prawie łysy?
Jeśli
myślała, że Ronan powie jej coś o sobie, to była w wielkim błędzie.
- No i
co mam kurwa powiedzieć? - mruknął niezadowolony Lynch, mierząc ją wzrokiem.
Blondynka
jedynie przewróciła oczami.
-
Cassandra, notuj - rozkazała, a brunetka przygotowała się do pisania. - „Ten
łysy jest strasznie gburowaty, myśli, że przeklinaniem zrobi z siebie lepszego
człowieka, denerwuje Cassidy więc na pewno tu nie zostanie”.
Ronan
chyba nie był przygotowany na taki zwrot akcji, bo wzniósł brwi ku górze i
popatrzył się na mnie przestraszony.
-
Stary, dziwię się, że ty tu w ogóle przeżyłeś! - mówił, przejeżdżając dłońmi po
zmęczonych powiekach.
- W
końcu ktoś docenił to, przez co musiałem przejść - zachichotałem.
- Cóż,
wiesz, że nie musisz tu dłużej zostać? - wtrąciła się Fire, mierząc mnie
wzrokiem. - Florence ma miejsce na dwóch z was, zawsze możesz pójść do niej z prawie łysym panem. - Zacisnęła szczękę,
zdenerwowana.
Wzruszyłem
ramionami.
-
Wszystko mi jedno.
-
Dobra, może przejdźmy dalej - przerwała
Idy. - Teraz może… ty. - Wskazała na napakowanego przewodniczącego naszego
gangu, można powiedzieć, że był kimś w stylu ojca chrzestnego*. -
Jak masz na imię, ile masz lat i ile jesz?
Cóż,
pytania nie były takie złe.
- No
to, hm, mam na imię Matthew, ale wolę kiedy mówią do mnie Matt, mam 24 lata.
Jem dużo, ale nie jestem gruby bo ćwiczę - usprawiedliwił się.
Brunetka
wszystko wiernie notowała, kiedy odezwał się Gray.
- Nie
kłam, Matt!
- O co
ci chodzi, idioto? - zapytał zbity z tropu Roberts.
- Nie
masz na imię Matthew - zaśmiał się, a wszyscy wtajemniczeni zaczęli chichotać.
- Więc
jak masz na imię? - dociekała Cassidy.
- Nie
jest ci to potrzebne, bo i tak nie pozwoliłbym ci się tak do mnie zwracać -
syknął przez zęby, na co dziewczyna uniosła brwi i szepnęła ciche „nieważne”.
Sapphire
popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. Powiedziałem jej bezgłośnie Dick**. Zaczęła śmiać się i to nie tak
zwyczajnie. Łzy płynęły jej z oczu, marudziła na ból brzucha i nie mogła
usiedzieć w miejscu.
- Mój
Boże! - pisnęła, aby po chwili znów zacząć się śmiać. - Współczuję ci! Kto
chciałby mieć na imię Dick?
Jego
twarz oblała się czerwonym winem.
-
Zamknij się! I spróbuj mnie tak nazwać, a posmakujesz mojej złości - powiedział
poetycko, jak zresztą miał w zwyczaju.
Zaczęła
śmiać się jeszcze bardziej.
-
Posmakuję złości twojej, czy twojego Dicka?
Wtedy i
ja nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, jak zresztą każdy przebywający w
pokoju, nie licząc Matta.
-
Stary, dobra jest! - krzyknął Ronan, wycierając łzy śmiechu ze skroni.
- Stul
pysk, męska dziwko - wyklnął.
- Okej,
pośmiejecie się potem! - krzyknęła kuzynka Fire. - Został nam jeden pan, a
mianowicie…?
-
Bardzo przystojny, młody i dobry w łóżku Edward Grayfalld! - dokończył za nią
Gray. - Jednakże wolę, kiedy mówią na mnie po prostu Gray. - Posłał brunetce
swój urokliwy uśmiech, który nie zadziałał, bo ta pokazała mu fucka. - Uuu,
niegrzeczna!
- Żebyś
wiedział, jak bardzo - mruknęła i pokazała siostrze znak zwycięstwa.
Nastolatki
zwróciły się do O’Neill, analizując zapisane przez Cassandrę słowa. Fire nie za
bardzo interesowały zdania, które notowała, ale uśmiechnęła się i zaczęła
słuchać.
Jedno
jest pewne - Gray nie był zadowolony z „przystojnego,
ale głupiego dupka, który myśli tylko o własnej dupie”, ale żadnemu nie
chciało się stawiać nastoletnim dziewczynkom.
- No
cóż, kogo wybrałyście, żeby z nami został? - spytała, mrugając kilka razy.
Miałem idealny wzgląd na jej długie i naturalne rzęsy, lekko skręcone na
końcach.
- No
cóż, zostają Matt, Edward i Patrick, natomiast do Florence przechodzą Justin i…
-
Justin zostaje - przerwała jej natychmiastowo Fire. - Odchodzi Patrick.
Fire
Nie
mogłam znieść myśli o tym, że mój brat zamieszkałby ze mną. Sam wybrał odejście
ode mnie, więc dlaczego teraz miałby zostać?
A
Justin…
Cholera,
nawet nie wiem czemu tak bardzo chciałam, żeby został. W końcu to idiotyczny
dupek, dla którego liczy się tylko seks. Nie potrzebowałam kogoś takiego w moim
domu, a co dopiero w moim życiu.
Ale
może się myliłam? Może tak naprawdę pragnęłam wprowadzić do mojego życia coś
nowego?
Po
prostu chciałam, żeby ze mną został. Nie mogłam stracić osoby, którą już
poznałam.
Ronan i
Patrick wynieśli się z mojego domu tak szybko, jak do niego weszli. Bliźniaczki
pokazywały właśnie dom dwóm pozostałym chłopakom z The Irrepalceable, ja natomiast zostałam w salonie z Justinem.
-
Dlaczego chciałaś, żebym został? - zapytał niespodziewanie Bieber.
Musiałeś
do kurwy nędzy zadać mi te pytanie, kiedy sama nie znam na nie odpowiedzi?
- Co
cię to obchodzi? Zostajesz i tyle - mruknęłam niepewna jego reakcji.
Westchnął
i przewrócił oczami.
- Nie
zachowuj się jak suka, Fire.
To jak
wymawiał moje imię przyprawiało mnie o dreszcze biegnące od kręgosłupa do końca
moich stóp. Brzmiało tak melodycznie…
-
Ziemia do Fire! - krzyknął, kiedy zamyśliłam się nad brzmieniem mojego imienia
w jego ustach.
-
Wczoraj nie miałeś problemu z tym, że jestem suką - spojrzałam na niego
oskarżycielsko. - Coś się zmieniło od ostatniego razu?
-
Przecież przeprosiłem… - zaczął się tłumaczyć.
- Wiem.
Po prostu to, że człowiek wybacza, nie oznacza, że zapomina.
-
Jesteś strasznie poważna. Dziewiętnastolatka powinna się bawić, a nie myśleć
nad wybaczaniem - stwierdził.
Wzruszyłam
ramionami na jego uwagę. Nie jest pierwszym i zapewne nie ostatnim, który mi to
mówi.
-
Zabieram cię jutro na imprezę - oświadczył.
- Nie.
Nigdzie nie idę.
- Co?
Dlaczego? - zdziwiony ton jego głosu nawet mnie zaskoczył. Nie widać tego, że
nie lubię takich rzeczy?
- Nie
chcę iść, ostatni raz byłam na jakiejś imprezie rok temu i nie skończyło się to
dobrze.
- Nie
daj się prosić, Fire - przejechał ręką od mojego kolana do mojego uda. W moim
brzuchu wybuchło stado motyli.
Chciałam
strząsnąć jego rękę, ale nie mogłam się do tego zmusić. Do tego znów powiedział
moje imię w ten seksowny sposób…
- To
jak?
- Już
mówiłam, że nie.
Przejechał
palcem wskazującym po moim policzku, nachylił się bardziej i przejechał po nim
nosem. Bogowie, trzymajcie mnie bo zaraz
wybuchnę! Przejechał ustami po mojej szyi, w jednym miejscu zatrzymał się
trochę dłużej. Z moich ust uciekł delikatny jęk, który jeszcze bardziej
wzniecił działania Justina. Poczułam jego język na swojej skórze i nie mogłam
się opanować, po prostu złapałam go za szyję i przyciągnęłam bliżej siebie
dając upust emocjom. On złapał mnie mocniej w talii i działał cuda swoimi
ustami językiem. Byłam tak spragniona dotyku jego ust, cholera, jak nigdy
wcześniej. Pragnęłam poczuć to, jak jego wargi idealnie pasują do moich. Kiedy
był coraz bliżej moich ust, kiedy już miał mnie pocałować zatrzymał się i
wrócił do szyi. Zwijałam się z podniecenia i chciałam coraz więcej. Jego ręka
zaczęła pieścić moje udo, przesyłając tyle impulsów ile jeszcze nigdy nie
czułam. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Odsunął się od mojej szyi i
wymruczał jedynie:
- Jezu,
jesteś taka seksowna, Fire…
I
zbliżył się do mnie, prawie mnie całując kiedy do pokoju wpadł Gray krzycząc,
że ta chata jest świetna.
Chyba
wiecie, jak bardzo znienawidziłam jego i tamtą chwilę?
*ojciec
chrzestny w mafii wydaje rozkazy, zadania, zarządza całym gangiem i wyznacza
„teren” gangu, na którym on działa, zajmuje się także interesami i zleceniami
jego własnej społeczności.
**dick
- po angielsku oznacza „kutas”, jednak jest też imieniem.
---
Od
autorki: Przepraszam za tak długą nieobecność. Dopadła mnie choroba,
jednakże nie chcę zanudzać. J
Zapraszam
do komentowania i wyczekujcie następnego!
xoxoxoxo
Awww, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńboski :)
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę doczekać się nn <33
@olusia5692
Jezu!!! Wchodze... patrze... a tu nowy rozdział!!!!! HURA!!!!!!! Nawet nie wiesz jak w tamtej chwili się ucieszyłam!!!! Po tylu tygodniach czy tam miesiącach. Teraz czekam na następny. Ciekawe jak to rozwinie się dalej???
OdpowiedzUsuńtyle czekalam, ale sie oplacalo!
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial! xjdxkshfma
świetnie piszesz!
@ejsahyounie
Wspaniały rozdział! :D Cholerka, świetna akcja z tym Dickiem hahaha Uwielbiam Fire. Strasznie irytowała mnie ta laska w szpitalu, nienawidzę takich ludzi. Namolne suki. A co do Justina i Fire... Słodka z nich para. Coś czuję, że Fire i tak pójdzie na imprezę i coś ciekawego się stanie :D
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
Genialne, w sumie to nienawidze ff o gangach ale te jest super:)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy na drugim blogu?
OdpowiedzUsuńDick hahahahhah
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy nn?
OdpowiedzUsuńkiedy nn? jeszcze trochę I miną 2 miesiące....
OdpowiedzUsuńZapraszam wszystkich do głosowania na http://collision-fanfiction.blogspot.com/ "Blog Miesiąca styczeń"
OdpowiedzUsuńhttp://spisfanfiction.blogspot.com/ (prawa kolumna)
Z góry dziękuję! :*