czwartek, 13 listopada 2014

- five -

Fire
Nie wierzyłam własnym oczom. Byłam pewna, że zobaczyłam mojego brata. Nie pomyliłabym go z nikim innym.
Nadmiar emocji - pocałunki Justina, powrót Patricka spowodowały nagły ból głowy, a potem - bum! - ciemność.
Obudziłam się w szpitalu, obok na krześle siedział Justin, który obecnie spał z głową na moim łóżku, a za szybą widziałam Patricka i kilku chłopaków, których spotkałam wczoraj u mnie w domu. Wyglądali jak kryminaliści,  nie żartuję.
Mrugnęłam kilka razy, aż w końcu odzyskałam ostrość wzroku. Przede mną leżała jakaś dziewczyna, blondynka - dość ładna, gdyby ktoś pytał - i nieprzerywalnie patrzyła się na Justina. Przewróciłam oczami. Okej, jest przystojny, ale żeby aż tak?
Nie wiedziałam, jak się tam znalazłam i dlaczego, postanowiłam więc dowiedzieć się tego jak najszybciej.
- Justin - szepnęłam. Nie zareagował. - Justin! - powiedziałam, już głośniej.
Usłyszałam jedynie mruknięcie.
- Ojej, ma na imię Justin? Bardzo ładne imię - odparła blondynka leżąca w łóżku przede mną.
- Ta - mruknęłam, chcąc ją szybko spławić. - Justin, obudź się!
Jak na zawołanie otworzył swoje oczy. Wyglądał naprawdę słodko z  nieułożoną grzywką, zaspanymi i jeszcze zaszklonymi oczami, a także z lekkim uśmiechem na ustach.
- Obudziłaś się - stwierdził. - W końcu!
- W końcu?
- No, byłaś nieprzytomna przez osiemnaście godzin. Nie rób tego więcej, bo nie będę biegł z tobą na rękach do szpitala ponownie! - ostrzegł.
Chyba nie jestem aż taka ciężka.
Widząc moją minę, postanowił bardziej wytłumaczyć mi sytuację.
- No cóż, zemdlałaś w trakcie… Sama wiesz czego - zaśmiał się. Tego nie zapomniałam. - Uderzyłaś się o kant blatu, krew zaczęła lecieć ci z głowy, Rick zaczął panikować, ja też, a dobrze wiesz, że raczej taksówki od tak nie mogłem zamówić, więc po prostu wziąłem cię na ręce i wybiegłem z domu kierując się do szpitala - wytłumaczył. - Czuję się teraz jak bohater.
- OŁ. EM. GIE. To takie słodkie! - pisnęła blondyna. Ile ona ma lat? Wygląda na starszą ode mnie, a zachowuje się jak jakaś trzynastolatka.
Justin chyba chciał mnie zdenerwować, bo mrugnął do niej i powiedział:
- Cóż, dla odpowiedniej dziewczyny zrobiłbym wszystko.
Laska zaczęła hiperwentylować.
Zazdrość zaczęła mi doskwierać, sama nie wiem skąd się wzięła. Szczególnie, kiedy chodzi o Justina. Postanowiłam wykorzystać sytuację, kiedy dziewczyna zaczęła gadać o ideale chłopaka i pochyliłam się nad Justinem składając na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak zaskoczony moim gestem złapał moją brodę między kciuk, a palec wskazujący i pocałował mnie ponownie, z trochę większą siłą.
Odsunęłam się i kontem oka spojrzałam na dziewczynę, która przestała mówić.
- Idę do łazienki - oświadczyła, jakby kogokolwiek w tej sali to interesowało.
- I nie wracaj, kurwa! - krzyknęłam za nią, kiedy ta zrobiła przerażoną minę i przyśpieszyła kroku. - Wścibska suka - syknęłam do siebie.
- Uuu, zazdrość cię zżera, kotku - skomentował Bieber.
- Chciałbyś.
- Nie zaprzeczę.
Przewróciłam oczami na jego sprośną uwagę i chciałam ją jakoś skomentować, kiedy do Sali wszedł mój brat.
Patrick.
Patrick Emanuel Clancy O’Neill.
Mój brat.

Justin
Wciąż nie wierzyłem w to, że Rick, nasz Rick, który ponoć miał na imię Richard i pochodził skądś z Alaski jest bratem Fire. Gdyby się uprzeć, to mieli taki sam kolor oczu i bardzo podobne nosy, ale w naszych oczach był kimś innym. Przyłączył się do gangu nie wiedząc, jak wielkie niebezpieczeństwo ściąga na nas. Osoby trzecie nie mają prawa wiedzieć o istnieniu The Irreplaceable, nie tyczy się to tylko naszej społeczności.
Przynajmniej już wiedziałem, skąd znałem nazwisko O’Neill. Gray wołał tak dość często, jako jedyny poznał prawdziwą tożsamość Patricka aka Ricka. Co za szczęście, że podałem się za narzeczonego Fire i mogłem zostać z nią w sali i nie musiałem słuchać wyzywania obu chłopaków przez Ronana czy Matta.
Kiedy wszedł do pomieszczenia, w którym znajdowała się Sapphire, nie wiedziałem, czego oczekiwał. Że rzuci mu się w ramiona? Czy może zacznie płakać ze szczęścia, bo go widzi? Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziewczyna go nienawidzi. Zostawił ją. Opuścił, kiedy najbardziej go potrzebowała. Teraz, kiedy już wiedziałem kim jest, sam czułem do niego coś innego niż sympatię. Czułem zawód. Nie tylko przez to, że oszukiwał nas w sprawie swojej tożsamości, ale także dlatego, że opuścił rodzinę dla gangu. Gdybym ja miał do kogo wracać, nigdy nie wybrałbym takiej drogi życia.
- Wyjdź stąd - odezwała się Fire. - Nie chcę cię widzieć, Patrick. Po prostu wyjdź.
Wydał się zdziwiony. Suprajs madafaka.
- Fire, ja tylko chciałem…
- Nie obchodzi mnie do kurwy nędzy co chciałeś! Masz stąd wyjść! - krzyknęła, rzucając w swojego brata krwiożerczy wzrok. - Póki co nie jestem gotowa na rozmowę z tobą.
Pokiwał głową i wyszedł, mijając się w drzwiach z lekarzem. Był to młody brunet, zapewne jeszcze stażysta, który dość zaniepokojonym wzrokiem patrzył się na mnie. Szeroki w barach, węższy w talii. Haha, ciota.
- Dzień dobry.
Nie odpowiedziałem, natomiast Fire od razu odpowiedziała tym samym i uśmiechnęła się promiennie.
Zaraz, nie leci na niego, prawda?
- Jestem zmuszony prosić pana o wyjście z tej sali na chwilę - powiedział, uśmiechając się delikatnie.
- A ja jestem zmuszony odmówić. Nie zostawię mojej narzeczonej samej.
Szatynka posłała mi zdziwione spojrzenie mówiące ”O czym ty mówisz?”, a ja odpowiedziałem jej „Trzymaj się planu, wytłumaczę ci później”. Przynajmniej miałem nadzieję, że tak to zrozumiała.
Lekarz popatrzył się na O’Neill wzrokiem, którym jakby chciał potwierdzić, że jest moją narzeczoną i zaczął przypatrywać się jej rękom. Szukał pierścionka.
- Nie, okej, niech pan mówi przy nim - zdecydowała w końcu.
- Cóż, wedle pani woli. Musimy niestety zatrzymać panią na trochę dłuższy okres czasu w szpitalu…
- Dlaczego?! Co się dzieje?! - przerwałem, niepokojąc się.
Kurwa, niepokoję się o Fire.
- Proszę dać mi skończyć - wysyczał przez zęby. - Ma pani obrzęk czaszki, musimy zobaczyć, czy szwy są na tyle wytrzymałe aby wypuścić panią do domu, czy jeszcze dziś się zerwą.
- Gościu, macie jej założyć takie szwy, żeby trzymały cały czas, a nie takie, które się zerwą! Co to za szpital, w którym nie jesteście pewni czy dobrze wykonujecie swoją robotę?! - zdenerwowałem się, przebierając swoimi dłońmi w moich włosach.
- Dopilnuję w takim razie, aby pańska narzeczona wyszła już dziś wieczorem z naszej kliniki - odezwał się ponuro.
- Dziękuję! - krzyknęła za nim Sapphire, kiedy wychodził.
Przewróciłem oczami.
- Ciota i tyle.
- Mówisz tak tylko dlatego, że jest przystojny, mój narzeczony - popatrzyła na mnie wzrokiem pragnącym wyjaśnień.
- Powiedziałem to tylko po to, bym mógł tu z tobą zostać. Ja albo Rick, wybieraj skarbie, wiem, że wybierzesz mnie - odparłem pewny siebie.
- Patrick - syknęła przez zęby. - Ma na imię Patrick.
Wiedziałem, że to dla niej czuły temat więc po prostu pokiwałem głową. Chciałem przedstawić jej pozostałych członków ekipy, kiedy do środka wparowały dwie nastolatki.

Fire
- Jezusie Chrystusie, Sapphire! - pisnęła Cassidy, biegnąc do mnie. Od razu wzięłam ją w ramiona. - Cholera jasna, tak bardzo się o ciebie bałam!
- Ja też! - Cassandra dołączyła się do uścisku. - Nigdy więcej nie całuj się na blacie bo źle się to kończy!
Zaczerwieniłam się i spojrzałam kontem oka na Justina, który wydawał się zadowolony z wczorajszego wieczoru. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, bo był to najlepszy pocałunek w całym moim życiu.
- Kim są ci ludzie siedzący na zewnątrz? - spytała Idy, odrywając się ode mnie.
- Koledzy Justina - odparłam krótko.
- Fajnych masz kolegów, Bob - dodała blondynka. - Wyglądają jak kryminaliści!
- Bo nimi są - zgasił ją Bieber. Uciszyłam go złowrogim spojrzeniem.
- Możecie wyjść na zewnątrz? Muszę porozmawiać z Justinem - powiedziałam, kiedy Dra zdała sobie sprawę z tego, że siedzi tam Patrick i wskazywała na niego palcem. - Możecie w tym czasie pogadać lub cokolwiek z Patrickiem.
Wybiegły i rzuciły mu się na szyję, a on zaskoczony na początku nie zareagował, później przytulił obie. Oczy miał zaszklone. Stwierdziłam, że to pierwszy raz od wielu lat kiedy zaznał, jak smakuje miłość.
- No więc… - zaczął Justin - o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Nie możecie tutaj długo zostać. Narażacie mnie i moją rodzinę na niebezpieczeństwo.
- Wyjedziemy, kiedy tylko będziemy mogli. Chwilowo będziesz musiała nas przetrzymać u siebie w domu - stwierdził.
- Nie mam tylu łóżek - prychnęłam.
- Jakoś damy radę, maleńka - zaśmiał się. - Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to bezpieczne, uwierz, dla nas też, ale cholera, naprawdę nie mamy innego wyboru. Poszlibyśmy nawet spać do hotelu, bo kasa nie jest dla nas problemem, ale jeśli ktokolwiek zna nasz rysopis - pracownik, nawet ktoś, kto po prostu chwilowo tam wszedł - na pewno doniósłby na nas i wylądowalibyśmy w więzieniu. A tego nie chcemy - zakończył, machając głową w lewo i w prawo, mówiąc tonem, którym mówi się do małego dziecka.
- Nie jestem głupia, Justin. Nie wydałabym własnego brata - odparłam twardo, patrząc jak uśmiecha się do moich, naszych, kuzynek.
Dlaczego moje życie musi być takie trudne? Nawet szczęście potrafi przysporzyć mi ból.

Justin
Lekarze wypuścili Fire po godzinie dwudziestej, kiedy to zaczęło już się ściemniać. Fire nie zmyślała - u niej w domu naprawdę nie było zbyt wiele miejsc do spania, a bądź co bądź doszło aż pięciu potężnych chłopaków. Problem rozwiązała przyjaciółka O’Neill - Florence, o ile dobrze pamiętam, i postanowiła zabrać paru z nas do siebie. Kogo? To zależało jedynie od Fire.
W domu przy Cherry Avenue 335 panowała dość niefortunna atmosfera. Wszyscy usiedliśmy w salonie, a dowodzenie przejęła Cassidy, jej siostra bliźniaczka natomiast wszystko notowała.
- No dobra, kryminaliści - powiedziała z uśmiechem blondynka. - Ponieważ jeszcze się nie znamy, wypadałoby abyście się przedstawili.
Przeraziłem się. Co ona sobie myśli? Że będę jak ta ciota opowiadał jej mój życiorys?
- Wypada Patrick i ty, Bob - zwróciła się do mnie. Jezu Chryste ratuj, bo zaraz powiem coś, czego później będę żałował. - No więc… Może zaczniemy od pana, który jest prawie łysy?
Jeśli myślała, że Ronan powie jej coś o sobie, to była w wielkim błędzie.
- No i co mam kurwa powiedzieć? - mruknął niezadowolony Lynch, mierząc ją wzrokiem.
Blondynka jedynie przewróciła oczami.
- Cassandra, notuj - rozkazała, a brunetka przygotowała się do pisania. - „Ten łysy jest strasznie gburowaty, myśli, że przeklinaniem zrobi z siebie lepszego człowieka, denerwuje Cassidy więc na pewno tu nie zostanie”.
Ronan chyba nie był przygotowany na taki zwrot akcji, bo wzniósł brwi ku górze i popatrzył się na mnie przestraszony.
- Stary, dziwię się, że ty tu w ogóle przeżyłeś! - mówił, przejeżdżając dłońmi po zmęczonych powiekach.
- W końcu ktoś docenił to, przez co musiałem przejść - zachichotałem.
- Cóż, wiesz, że nie musisz tu dłużej zostać? - wtrąciła się Fire, mierząc mnie wzrokiem. - Florence ma miejsce na dwóch z was, zawsze możesz pójść do niej z prawie łysym panem. - Zacisnęła szczękę, zdenerwowana.
Wzruszyłem ramionami.
- Wszystko mi jedno.
- Dobra, może przejdźmy dalej - przerwała Idy. - Teraz może… ty. - Wskazała na napakowanego przewodniczącego naszego gangu, można powiedzieć, że był kimś w stylu ojca chrzestnego*. - Jak masz na imię, ile masz lat i ile jesz?
Cóż, pytania nie były takie złe.
- No to, hm, mam na imię Matthew, ale wolę kiedy mówią do mnie Matt, mam 24 lata. Jem dużo, ale nie jestem gruby bo ćwiczę - usprawiedliwił się.
Brunetka wszystko wiernie notowała, kiedy odezwał się Gray.
- Nie kłam, Matt!
- O co ci chodzi, idioto? - zapytał zbity z tropu Roberts.
- Nie masz na imię Matthew - zaśmiał się, a wszyscy wtajemniczeni zaczęli chichotać.
- Więc jak masz na imię? - dociekała Cassidy.
- Nie jest ci to potrzebne, bo i tak nie pozwoliłbym ci się tak do mnie zwracać - syknął przez zęby, na co dziewczyna uniosła brwi i szepnęła ciche „nieważne”.
Sapphire popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. Powiedziałem jej bezgłośnie Dick**. Zaczęła śmiać się i to nie tak zwyczajnie. Łzy płynęły jej z oczu, marudziła na ból brzucha i nie mogła usiedzieć w miejscu.
- Mój Boże! - pisnęła, aby po chwili znów zacząć się śmiać. - Współczuję ci! Kto chciałby mieć na imię Dick?
Jego twarz oblała się czerwonym winem.
- Zamknij się! I spróbuj mnie tak nazwać, a posmakujesz mojej złości - powiedział poetycko, jak zresztą miał w zwyczaju.
Zaczęła śmiać się jeszcze bardziej.
- Posmakuję złości twojej, czy twojego Dicka? ­
Wtedy i ja nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, jak zresztą każdy przebywający w pokoju, nie licząc Matta.
- Stary, dobra jest! - krzyknął Ronan, wycierając łzy śmiechu ze skroni.
- Stul pysk, męska dziwko - wyklnął.
- Okej, pośmiejecie się potem! - krzyknęła kuzynka Fire. - Został nam jeden pan, a mianowicie…?
- Bardzo przystojny, młody i dobry w łóżku Edward Grayfalld! - dokończył za nią Gray. - Jednakże wolę, kiedy mówią na mnie po prostu Gray. - Posłał brunetce swój urokliwy uśmiech, który nie zadziałał, bo ta pokazała mu fucka. - Uuu, niegrzeczna!
- Żebyś wiedział, jak bardzo - mruknęła i pokazała siostrze znak zwycięstwa.
Nastolatki zwróciły się do O’Neill, analizując zapisane przez Cassandrę słowa. Fire nie za bardzo interesowały zdania, które notowała, ale uśmiechnęła się i zaczęła słuchać.
Jedno jest pewne - Gray nie był zadowolony z „przystojnego, ale głupiego dupka, który myśli tylko o własnej dupie”, ale żadnemu nie chciało się stawiać nastoletnim dziewczynkom.
- No cóż, kogo wybrałyście, żeby z nami został? - spytała, mrugając kilka razy. Miałem idealny wzgląd na jej długie i naturalne rzęsy, lekko skręcone na końcach.
- No cóż, zostają Matt, Edward i Patrick, natomiast do Florence przechodzą Justin i…
- Justin zostaje - przerwała jej natychmiastowo Fire. - Odchodzi Patrick.

Fire
Nie mogłam znieść myśli o tym, że mój brat zamieszkałby ze mną. Sam wybrał odejście ode mnie, więc dlaczego teraz miałby zostać?
A Justin…
Cholera, nawet nie wiem czemu tak bardzo chciałam, żeby został. W końcu to idiotyczny dupek, dla którego liczy się tylko seks. Nie potrzebowałam kogoś takiego w moim domu, a co dopiero w moim życiu.
Ale może się myliłam? Może tak naprawdę pragnęłam wprowadzić do mojego życia coś nowego?
Po prostu chciałam, żeby ze mną został. Nie mogłam stracić osoby, którą już poznałam.
Ronan i Patrick wynieśli się z mojego domu tak szybko, jak do niego weszli. Bliźniaczki pokazywały właśnie dom dwóm pozostałym chłopakom z The Irrepalceable, ja natomiast zostałam w salonie z Justinem.
- Dlaczego chciałaś, żebym został? - zapytał niespodziewanie Bieber.
Musiałeś do kurwy nędzy zadać mi te pytanie, kiedy sama nie znam na nie odpowiedzi?
- Co cię to obchodzi? Zostajesz i tyle - mruknęłam niepewna jego reakcji.
Westchnął i przewrócił oczami.
- Nie zachowuj się jak suka, Fire.
To jak wymawiał moje imię przyprawiało mnie o dreszcze biegnące od kręgosłupa do końca moich stóp. Brzmiało tak melodycznie…
- Ziemia do Fire! - krzyknął, kiedy zamyśliłam się nad brzmieniem mojego imienia w jego ustach.
- Wczoraj nie miałeś problemu z tym, że jestem suką - spojrzałam na niego oskarżycielsko. - Coś się zmieniło od ostatniego razu?
- Przecież przeprosiłem… - zaczął się tłumaczyć.
- Wiem. Po prostu to, że człowiek wybacza, nie oznacza, że zapomina.
- Jesteś strasznie poważna. Dziewiętnastolatka powinna się bawić, a nie myśleć nad wybaczaniem - stwierdził.
Wzruszyłam ramionami na jego uwagę. Nie jest pierwszym i zapewne nie ostatnim, który mi to mówi.
- Zabieram cię jutro na imprezę - oświadczył.
- Nie. Nigdzie nie idę.
- Co? Dlaczego? - zdziwiony ton jego głosu nawet mnie zaskoczył. Nie widać tego, że nie lubię takich rzeczy?
- Nie chcę iść, ostatni raz byłam na jakiejś imprezie rok temu i nie skończyło się to dobrze.
- Nie daj się prosić, Fire - przejechał ręką od mojego kolana do mojego uda. W moim brzuchu wybuchło stado motyli.
Chciałam strząsnąć jego rękę, ale nie mogłam się do tego zmusić. Do tego znów powiedział moje imię w ten seksowny sposób…
- To jak?
- Już mówiłam, że nie.
Przejechał palcem wskazującym po moim policzku, nachylił się bardziej i przejechał po nim nosem. Bogowie, trzymajcie mnie bo zaraz wybuchnę! Przejechał ustami po mojej szyi, w jednym miejscu zatrzymał się trochę dłużej. Z moich ust uciekł delikatny jęk, który jeszcze bardziej wzniecił działania Justina. Poczułam jego język na swojej skórze i nie mogłam się opanować, po prostu złapałam go za szyję i przyciągnęłam bliżej siebie dając upust emocjom. On złapał mnie mocniej w talii i działał cuda swoimi ustami językiem. Byłam tak spragniona dotyku jego ust, cholera, jak nigdy wcześniej. Pragnęłam poczuć to, jak jego wargi idealnie pasują do moich. Kiedy był coraz bliżej moich ust, kiedy już miał mnie pocałować zatrzymał się i wrócił do szyi. Zwijałam się z podniecenia i chciałam coraz więcej. Jego ręka zaczęła pieścić moje udo, przesyłając tyle impulsów ile jeszcze nigdy nie czułam. Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Odsunął się od mojej szyi i wymruczał jedynie:
- Jezu, jesteś taka seksowna, Fire…
I zbliżył się do mnie, prawie mnie całując kiedy do pokoju wpadł Gray krzycząc, że ta chata jest świetna.
Chyba wiecie, jak bardzo znienawidziłam jego i tamtą chwilę?

*ojciec chrzestny w mafii wydaje rozkazy, zadania, zarządza całym gangiem i wyznacza „teren” gangu, na którym on działa, zajmuje się także interesami i zleceniami jego własnej społeczności.
**dick - po angielsku oznacza „kutas”, jednak jest też imieniem.

---

Od autorki: Przepraszam za tak długą nieobecność. Dopadła mnie choroba, jednakże nie chcę zanudzać. J 
Zapraszam do komentowania i wyczekujcie następnego!
xoxoxoxo

12 komentarzy:

  1. boski :)
    już nie mogę doczekać się nn <33
    @olusia5692

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu!!! Wchodze... patrze... a tu nowy rozdział!!!!! HURA!!!!!!! Nawet nie wiesz jak w tamtej chwili się ucieszyłam!!!! Po tylu tygodniach czy tam miesiącach. Teraz czekam na następny. Ciekawe jak to rozwinie się dalej???

    OdpowiedzUsuń
  3. tyle czekalam, ale sie oplacalo!
    swietny rozdzial! xjdxkshfma
    świetnie piszesz!
    @ejsahyounie

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział! :D Cholerka, świetna akcja z tym Dickiem hahaha Uwielbiam Fire. Strasznie irytowała mnie ta laska w szpitalu, nienawidzę takich ludzi. Namolne suki. A co do Justina i Fire... Słodka z nich para. Coś czuję, że Fire i tak pójdzie na imprezę i coś ciekawego się stanie :D

    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne, w sumie to nienawidze ff o gangach ale te jest super:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy nowy na drugim blogu?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy nn? jeszcze trochę I miną 2 miesiące....

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam wszystkich do głosowania na http://collision-fanfiction.blogspot.com/ "Blog Miesiąca styczeń"
    http://spisfanfiction.blogspot.com/ (prawa kolumna)
    Z góry dziękuję! :*

    OdpowiedzUsuń