Fire
Cały
dzień przesiedziałam na kanapie oglądając moje ulubione reality show, totalnie
ignorując Drę i Idy, zwracając uwagę od czasu do czasu na Justina, który
krytykował Big Brothera. To już nie moja wina, że nie rozumie o co chodzi w tym
show.
Czy
płakałam? Nie.
Byłam
autentycznie wściekła. Nie tylko na mojego brata, ale szczególnie na Justina.
Dlaczego nie mógł od razu powiedzieć mi, że mój brat żyje? Że ma się dobrze?
Najwyraźniej
jest jak wszystkie inne dupki. Przystojny, a taki wredny. Cóż, szkoda.
- Fire!
Zacznij w końcu kontaktować ze światem, do cholery! - usłyszałam piskliwy krzyk
Cassidy.
- Czego
chcesz tym razem? Jeśli pieniędzy, to od razu wiedz, że nie dostaniesz -
mruknęłam.
Może i
zachowywałam się jak ostatnia suka, ale nie miałam humoru, żeby troszczyć się o
takie szczegóły. To tylko moje kuzynki, jakoś to wytrzymam.
- Nie
chcę pieniędzy, Boże! - mruknęła podchodząc do mnie. Swoją dłonią chwyciła
pilot od telewizora i wyłączyła mój ukochany program. - Skup się na chwilę!
- Co ty
kurwa wyprawiasz? Włącz telewizor, jesteś ślepa czy jak? Nie widziałaś, że
oglądam?
Kiedy
teraz o tym myślę, może rzeczywiście trochę przegięłam.
-
Uważaj na język, okej? Bardzo dobrze widzę, że zamiast odpowiadać na pytania po
prostu mnie ignorujesz! Wychodzę z Cassandrą i Blakiem. Wrócę o dwudziestej
pierwszej. - Rzuciła mi pilot, po czym po prostu wyszła ze swoją siostrą. -
Aha, Florence przyjdzie za godzinę bo przecież telefonów odbierać też nie
umiesz - syknęła, przesiąkając sarkazmem każde słowo.
Nie, na
pewno kiedyś taka nie byłam.
Kliknęłam
odpowiedni przycisk na pilocie, chcąc włączyć telewizor, jednak nic podobnego
się nie wydarzyło. Spróbowałam ponownie
- znów nic.
- Co
jest do cholery… - mruknęłam pod nosem, otwierając urządzenie by sprawdzić
ułożenie baterii.
Mogłam
sobie sprawdzać do woli. W środku nie było ani jednej baterii.
Rzuciłam
pilotem o ziemię zdenerwowana zachowaniem mojej młodszej kuzynki i od razu
sięgnęłam po mojego iPhone’a. Wybrałam numer Idy i szybko zadzwoniłam.
- Halo?
- zapytał głos w słuchawce.
-
Gdzie. Są. Baterie?!
- Oh, w
kieszeni od moich shortów. Nie pooglądasz sobie dziś telewizji. Może dzięki
temu dostrzeżesz życie wokół ciebie.
- Życia
to ty nie będziesz miała, jeśli… - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ blondynka
po prostu się rozłączyła. - Ugh, co za dzieciak!
- Na
pewno mądry - zaśmiał się głos za mną.
Natychmiast
odwróciłam głowę i ujrzałam Justina opierającego się o beżową ścianę. Był
seksowny. Okej, to niedopowiedzenie - był dosłownie bogiem seksu. Cudem
zesłanym przez Boga dla spragnionych kobiet. Jego orzechowe włosy tworzyły
malowniczy nieład, a wykrzywione w zarozumiałym uśmiechu były idealnie pełne.
No i te jego cudowne mięśnie brzucha…
- Zrób
zdjęcie kochanie, starczy na dłużej - powiedział chłopak, podchodząc do mnie.
- Nie
wiem, czy chcę to dłużej oglądać - udałam zniesmaczoną, a chwilę potem
odwróciłam wzrok.
- Wiem,
że tego chcesz - mrugnął.
Przewróciłam
oczyma i wstałam, chcąc wyjść z pomieszczenia w którym przesiadywał obecnie
Justin.
Ruszyłam
szybkim krokiem do kuchni licząc, że chłopak nie pójdzie za mną. Ale jak to
mówią, umiesz liczyć, licz na siebie.
-
Przestań za mną łazić! - krzyknęłam, kiedy tylko zorientowałam się, że stoi tuż
za mną. - Masz jakiś problem?
- Tak.
Zaskoczona
jego odpowiedzią, odwróciłam się, stojąc twarzą w twarz z Bieberem.
-
Słuchaj, w naszym biznesie nie ma kogoś takiego jak Patrick O’Neill i to
dlatego nie powiedziałem, że go znam. Sorry, jeśli wprowadziłem cię w błąd.
Justin
Poczułem
na policzku pieczenie i z zaskoczeniem spojrzałem na Fire. W jej oczach
iskrzyły się iskierki złości, których nie chciałem pobudzać. Jej piersi unosiły
się szybko, a wzrok nie schodził z moich oczu, przez co poczułem się
niekomfortowo.
- Za co
to było? - spytałem.
- Sorry?! Czy ty wiesz, co ja poczułam w
tamtej chwili?! Idioto, nigdy nie byłam tak załamana! A twoje jedyne słowo to sorry. Jezu, jesteś cholernym dupkiem! -
krzyczała. Jej włosy opadały na ramiona, by po chwili podskoczyć pod wpływem
jej drugiego wymierzonego we mnie policzka. - Nienawidzę cię!
Zabolało.
Nie,
nie ten policzek, bo takich dostawałem wiele, ale to, że mnie nienawidzi. Sam
nie wiem, czemu.
-
Przepraszam? - spróbowałem, choć wiedziałem, że tej dziewczyny nie da się udobrusić
jednym słowem.
- Teraz
to spierdalaj, Justin - warknęła. - Mówię poważnie, idź stąd!
Byłem
pod wrażeniem jej osoby. Żadna
dziewczyna nigdy nie odnosiła się do mnie w ten sposób, każda jedna ulegała
mojemu wyglądowi. Ona była inna pod każdym względem. Coś mnie do niej
pociągało.
- Nie
mam gdzie.
-
Myślisz, że mnie to obchodzi?! - syknęła, popychając mnie by wyjść z kuchni. -
Zostaw mnie w spokoju! Od kiedy się zjawiłeś, mam same problemy!
- To ty
mnie uratowałaś z tego wypadku i zaprowadziłaś tutaj, więc przestań kurwa
pierdolić! Myślisz, że mi jest łatwo, do cholery?!
-
Myślę, że powinieneś być mi wdzięczny za to, że żyjesz i że nie jesteś w
więzieniu, a nie jeszcze na mnie krzyczeć! Sam wybrałeś sobie swoją drogę
życia, gdyby nie ten twój kurewski gang, zawiozłabym cię do szpitala i wyzdrowiałbyś
jak normalny człowiek, a nie musiałbyś, tak jak teraz, ukrywać się przed
światem! Jaki masz teraz, do cholery, problem?! Miałam cię tam zostawić, żebyś zginął?!
Pomyśl trochę, zanim się znów odezwiesz, idioto! - krzyknęła, a łzy ciekły po
jej policzkach, zmywając trochę tuszu z oczu.
Co z
tego, że gdzieś tam wiedziałem o tym, że miała rację.
-
Wychodzę. Nie mam zamiaru siedzieć z takimi sukami jak ty - powiedziałem i
trzasnąłem drzwiami kierując się niewiadomo gdzie.
Zachowałeś się jak ostatni idiota, Justin.
-
Zamknij się! - krzyknąłem na głos. Może wyglądałem jak jakiś psychicznie chory,
ale moje myśli nie dodawały mi otuchy.
Dobrze wiesz, że mam rację, Bieber.
Przeproś ją.
- Ta,
od razu kupię jej kwiaty - mruknąłem.
W sumie to dobry pomysł.
Zanim
się zorientowałem, znalazłem się poza osiedlem domu Fire. Jedynym miejscem,
które leżało dość blisko był klub Lucky7.
Postanowiłem nie czekać ani chwili dłużej i wszedłem do środka, bojąc się,
że zauważy mnie ktoś z policji.
W
środku panował rozgardiasz, a spojrzenia dziewcząt skierowane były na mnie. Cóż
mogę się dziwić, widzę jak wyglądam, a poza tym dalej nie miałem koszulki.
Podszedłem do barku, kiedy nagle moją uwagę zwróciła blondynka, bardzo podobna
do…
- Sky?
- zapytałem, niepewnie podchodząc do dziewczyny.
Dziewczyna
odwróciła się i od razu zauważyłem dobrze znaną mi twarz (z tonami tapety, tak
na marginesie). Nie wiedziałem, czy mam czuć ulgę, czy raczej strach, ale jeśli
jest tu moja potencjalna dziewczyna musi też być gdzieś reszta chłopaków.
Sprawa
ze Sky wygląda następująco: kiedy chcę zaspokoić swoje potrzeby, idę do niej. W
innych chwilach traktuję ją jak zwykłą sukę.
Tak nazwałeś Fire, na której mimo wszystko
ci zależy.
Sky nie
dorastała Fire do pięt, to było pewne.
-
Justy? - pisnęła dziewczyna. - O Jezu, to naprawdę ty!
Przytuliła
mnie mocno, a ja delikatnie odwzajemniłem ten gest. Kiedy chciała mnie
pocałować, szybko jej się wymknąłem i usiadłem obok. Niezadowolona jęknęła.
- Gdzie
reszta? - Poprawiłem włosy, czekając na odpowiedź.
- Są w
łazience - mruknęła. - Mamy chwilę czasu, by zająć się sobą… - Przybliżyła się
do mnie, delikatnie ocierając się o moje krocze. Mógłbym to wykorzystać i po
prostu ją przelecieć, ale coś mi mówiło, że to zły pomysł więc bez słowa wyszedłem
do męskiej łazienki.
W
środku zobaczyłem chłopaków, na samym czele Matta, a za nim Grey’a, Ronana i
Ricka. Poczułem ulgę, gdzieś tam, w środku.
- No siema
stary - wyruszył ku mnie Ronan i przybił żółwika. Reszta po chwili zrobiła to
samo. - Myśleliśmy, że to my znajdziemy ciebie, a nie ty nas - zaśmiał się.
- Tak
się składa, że nie mamy gdzie zanocować, a samochody poszły na straty, więc
dopóki nie przyjadą koledzy z innej działalności, musimy przenocować u twojej
bywalczyni - uśmiechnął się szeroko Grey. - Mam nadzieję, że ta cała Sapphire
jest gorąca.
Rick
wywrócił oczami i szybko wyszedł z łazienki.
Odprowadziłem
go wzrokiem i ze zdziwieniem popatrzyłem na chłopaków.
- A z
nim co? - spytałem.
- Sam
nie wiem, zachowuje się tak, odkąd przybyliśmy do Henrietty. - Matthew poruszył
ramionami w górę i w dół. - A jeśli chodzi o samochody, strzelali do nas. Teraz
już się na nic nie nadają.
- Kurwa
- mruknąłem pod nosem. - Więc mówicie, że musicie nocować u Fire? - upewniłem
się.
Ciężka sprawa. Ona nie chce widzieć mnie, a
co dopiero moich przyjaciół.
- Wow,
mówisz do niej ksywką? Grubo, stary - zachichotał Grey, a razem z nim Matt i
Ronan. - Ale tak, właśnie o to nam chodzi.
-
Będzie ciężko - powiedziałem bez ceregieli. Popatrzyli na mnie badawczym
wzrokiem. - Pokłóciłem się z nią, powiedziałem o kilka słów za dużo i ona
raczej nie chce mnie już widzieć. - Przejechałem palcami po włosach, ciągnąc za
końcówki.
- Kurwa
mać, Bieber - mruknął Roberts. - Prędzej powiedziałbym, że już się z nią
przespałeś, a nie coś takiego!
- Skoro
spierdoliłeś, teraz to napraw, stary - odezwał się Edward. - Nie chcę spać tej
nocy pod gołym dachem.
- Ja
też nie - dodał Lynch.
Westchnąłem
i wyszedłem z łazienki, kierując się do wyjścia. Słyszałem za sobą nawoływania
Sky, ale teraz obchodziło mnie tylko jedno: jak przeprosić Fire?
Fire
Siedziałam
na kanapie w salonie otulona kocem, pomimo tego, że na dworze było aż 35 stopni
Celsjusza. Nie mogłam oglądnąć telewizji, telefon stał się nudny, a na
książkach nie mogłam się skupić. A najgorsze jest to, że płakałam przez tego
wrednego idiotę. Ciocia zawsze mówiła, żeby nie pozwalać sobie na łzy z powodu
chłopaka. Ale ja nie mogłam inaczej.
Nagle
usłyszałam pukanie do drzwi. Mruknęłam z niezadowoleniem i krzyknęłam „otwarte”.
Usłyszałam kroki, a kiedy odwróciłam głowę zauważyłam Justina.
- O
nie, dla ciebie jest zamknięte. Wynoś się!
- Nie
wyjdę, jeśli nie dasz mi się wytłumaczyć - powiedział.
- Nie
musisz mi się tłumaczyć - syknęłam. - Już wiem, że jestem dla ciebie suką. To
mi wystarczy.
Westchnął
i przewrócił oczami. Podszedł do mnie, lecz ja natychmiast się cofnęłam.
-
Posłuchaj Fire, ja…
- Nic
mnie to nie obchodzi, nie chcę cię słuchać. Po prostu wyjdź.
Odwróciłam
się do niego plecami. W duszy miałam
nadzieję, że po prostu wyjdzie i zostawi mnie w spokoju. Ale jego plany były
inne.
-
Przepraszam, Fire. Naprawdę przepraszam, zachowałem się jak ostatni frajer i
wychodzi na to, że nim jestem…
- Nie
zaprzeczam.
- …ale
darzę ciebie wielkim szacunkiem i jestem twoim dłużnikiem do końca życia.
Proszę, wybacz mi.
Kiedy
się nie odzywałam, powiedział:
- Wiesz
co jest dla mnie najdziwniejsze? Mimo tego, że jesteś strasznie seksowna to nie
myślę cały czas o tym, żeby cię przelecieć. Myślę o tym, żeby cię poznać i żeby
zobaczyć twój uśmiech. To naprawdę zadziwiające.
Wtedy
się odwróciłam i ujrzałam jego skruszoną twarz. Podszedł do mnie wolnym
krokiem, objął moją twarz swoimi rękami i oblizał wargi. Matko boska, to takie seksowne.
-
Wybaczysz mi? - szepnął.
- Wciąż
nie wiem, czy zasłużyłeś - odszepnęłam.
Wtedy
przejechał palcami po moich policzkach i delikatnie pochylił się w dół ku mojej
twarzy. Wiedziałam, że zaraz mnie pocałuje, przez co poczułam delikatny
dreszczyk emocji. W końcu dotknął swoimi miękkimi wargami moich, a pode mną
ugięły się kolana. Myślałam, że rozpłynę się w powietrzu. Delikatnie poruszył
wargami a ja oddawałam jego ruchy. Kiedy ostrożnie przejechał końcem języka po
moich wargach, uchyliłam je dając mu dostęp którego chciał. Złączyłam swoje
ręce na jego szyi, a po chwili wplątałam je w jego włosy i pociągnęłam lekko za
końcówki, przez co jęknął w moje usta. Walczyliśmy o dominację, którą, niestety
lub stety, przegrałam. Przeniósł swoje ręce w dół, po moich barkach aż dotarł
na plecy, gdzie się zatrzymał by potem zjechać na tyłek. Zatrzymałam się zszokowana,
a Justin chyba wyczuł mój strach i przeniósł ręce na moje uda i podniósł mnie
przenosząc na barek, gdzie akcja stała się trochę bardziej gorąca. Justin
zsunął lekko ramiączko mojego crop-topa, po czym zaczął umiejętnie całować i
ssać moją skórę na szyi. Kiedy znalazł mój czuły punkt pod lewym obojczykiem,
uśmiechnął się pod pocałunek. Całował mnie po szczęce, aż dotarł do moich ust i
ponownie je pocałował. Objęłam go udami w pasie i szepnęłam seksownie do jego
ucha.
-
Bardzo możliwe, że jednak zasłużyłeś na wybaczenie.
Warknął
i zaczął ponownie całować moją szyję, kiedy niechcący przysunęłam swoją
miednicę bliżej jego członka, który już chyba trochę się pobudził. Jęknął wraz
ze mną, a kiedy miałam go pocałować, ktoś
wpadł do kuchni i nam przerwał.
Ronan
Staliśmy
od domu leżącego przy Cherry Avenue 335 w bezpiecznej odległości, lecz w
idealnym widokiem na duże okno obejmujące całą kuchnię i trochę salonu.
Widzieliśmy Fire i Justina rozmawiających, lub kłócących się, kiedy nagle
kumpel podszedł do niej i zadziwiająco delikatnie ją pocałował.
- Wow,
jeszcze nigdy nie widziałem go tak delikatnego - odparł zaskoczony Edward „Grey”
Greyfalld, kiedy mi wręcz opadła szczęka.
- Ja
też nie - powiedziałem w tym samym czasie co Matt.
Jedynie
Rick stał obok nas z zaciśniętymi pięściami i szczęką. Żyły na jego szyi
uwydatniły się.
- Niech
jej lepiej nie dotyka - syknął przez zaciśnięte zęby.
- Hej,
Rick, uspokój się, Justin załatwia nam miejsce do spania - zaśmiałem się.
Odwróciłem
wzrok w stronę okna i zobaczyłem jak Justin obmacuje idealne ciało Sapphire. Co
tu dużo mówić, była cholernie seksowna, więc to cud że Justin jeszcze się z nią
nie przespał.
Sytuacja
zmieniła obrót kiedy posadził ją na barku i zaczął całować po szyi. Zapewne nie
był świadomy, że ich widzimy.
Rick przeklął
kilka razy pod nosem, a my popatrzyliśmy na niego z szokiem.
Grey
zaczął się śmiać i wyciągnął telefon, mówiąc, że chce nagrać porno z udziałem
Justina Biebera. Zaśmialiśmy się wszyscy, prócz Ricka. Naprawdę nie wiedziałem,
o co mu chodzi.
Akcja
zaczynała się rozkręcać, kiedy dziewczyna objęła go nogami i szepnęła coś do
ucha. Wyobraziłem sobie jej słowa jako „bierz mnie, Justin” i zaśmiałem w
myślach.
Nagle
Rick ruszył ku drzwiom, a my zszokowani popędziliśmy za nim. Tylko Grey został
ze swoim telefonem na zewnątrz. Kiedy wpadł do salonu, krzyknął:
-
Zostaw ją, Justin!
Popatrzyli
się na niego zdziwieni i rozpaleni. Dziewczyna popatrzyła się na niego z
szeroko otwartymi oczami, a Justin natychmiast się zaczerwienił. A to nowość!
-
Patrick? - szepnęła dziewczyna, przełykając ślinę.
* * *
Od autorki: :)
KOMENTUJCIE PROSZĘĘĘĘ!!!
Rozdział z perspektywy Ronana jest spontaniczny i raczej nie będzie takich więcej. :)
cya
xxxx
świetny rozdzial, jezu to cale jest swietne!!!
OdpowiedzUsuńmimo, ze nie lubie jak sa inne perspektywy, wole raczej jak jest tylko justin i fire, czyli dwojka glownych bohaterow, to tutaj bardzo mi sie podoba ta sytuacja
zastanawialam sie, czy zrobisz kilka rozdzialow z udzialem perspektywy patricka aka ricka haha fajnie byloby wiedziec coon czul gdy ja zostawial i jak czuke sie teraz :)
mam nadzieje, ze wszystko z toba dobrze, dziekuje za rozdzial i do nastepnego :) x
@ejsahyounie :)
i male pytanko.
kiedy dodasz rozdzial na tym drugim blogu? whenever-jbff ?
uwielbiam to ff tak samo jak to, naprawde swietnie piszesz! :) x
Jezu pisz częściej proszę
OdpowiedzUsuńFenomenalne czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńto jest takie dobre omg
OdpowiedzUsuńKochqmmm
nowy błagam♥
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdzial na drugim blogu?
OdpowiedzUsuńjuż jest:)
UsuńBoski<3<3!!!!!!! Kocham Twojego bloga. Mam nadzieję że ona i Jus w następnym rozdziale będą razem ;*
OdpowiedzUsuńA. tak wgl . to świetnie piszesz czekam na nastepny <3 Kocham! Jesteś boska i pisz tego bloga do końca proszę *.*
I jeszcze raz kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham!!!! <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
swietny rozdzial!:) kirdy bedzie nastepny?:)
OdpowiedzUsuńkiedy następny? :juz ponad miesiąc nic nie dodajesz :(
OdpowiedzUsuńwowwww super rozdział
OdpowiedzUsuńKochana wróć do nas :(
OdpowiedzUsuńwhere is the next chapter????
OdpowiedzUsuńSkarby, następny do konca tego tygodnia!:*
OdpowiedzUsuń